Wracam po kilku dniach milczenia, a to z powodu choroby wirusowej i pobytu w szpitalu. Objawy: wysoka gorączka utrzymująca się 5 dni, do tego wysypka, zaczerwienione gardło i powiększone wątroba i śledziona. Jak lekarz tylko usłyszał, że Mała to wcześniak, od razu postanowił dmuchać na zimne i zostałyśmy przyjęte na oddział zakaźny żeby zdiagnozować Emilcie. Wyszłyśmy po 2 dobach, bo stan ogólny Młodej był dobry, gorączka nie powróciła, wysypka ustąpiła, a na wyniki i tak trzeba czekać. W poniedziałek mamy się zgłosić do poradni i mam nadzieję powiedzą nam co Malutkiej jest. Za tydzień jedziemy na turnus rehabilitacyjny stąd stres podwójny.
Wszystko zaczęło się od nagłej gorączki, która pojawiła się w nocy z czwartku na piątek i od razu 39,5 st. Pojechaliśmy rano do pediatry. Było zaczerwienione ucho, gardło i okropny katar. Nasza pediatra antybiotyk podaje w ostateczności, więc kazała zrobić jeszcze badanie moczu, żeby wykluczyć infekcję i się skonsultować czy dać antybiotyk czy nie. Po południu Małej było lepiej, badania też wyszły ok, więc zaniechałam temat antybiota. W nocy znów gorączka, znowu tak wysoka, tylko ibuprofen działał. Zaczynałam od paracetamolu ale niestety nie spadała. W niedzielę były pierwsze urodziny Emi. Imprezę oczywiście odwołaliśmy. Mieliśmy dzień marudzenia, tulenia i cycusia. Było gorzej, ciągle nawracała wysoka temperatura, a wieczorem zaczęła się wysypka na brzuszku. Rano wysypki było więcej. Pojawiła się na szyjce, główce. Podejrzewałam że to trzydniówka, ale temperatura wciąż była dość wysoka, około 39 st. Rano kolejna wizyta u pediatry. Wyglądało to na 3dniówkę, ale dostałyśmy polecenie konsultacji na oddziale zakaźnym, bo gorączka i czerwone gardło były niepokojące i niepasujące do objawów 3dniówki. Na zakaźnym pani doktor powiedziała, że to raczej 3dniówka, ale gdyby coś się działo to miałyśmy się pojawić na badania. No i niestety gorączka powróciła do tego Mała nie miała kompletnie ochoty na jedzenie, więc pojechałyśmy znowu na zakaźny i zostałyśmy. CRP wyszło w normie, badania krwi ogólnie dobre, podwyższony poziom leukocytów, co wskazywało na infekcję wirusową. Na następny dzień USG jamy brzusznej wykazało powiększoną wątrobę i śledzionę. Obserwowaliśmy co z temperaturą, ale na szczęście nie było już powrotów gorączki. Zostały wykonane badania w kierunku wirusa EBV. To wirus, który wywołuje mononukleozę. Objawy u Emilci najbardziej pasowały właśnie do tego wirusa. Czekamy na wyniki. W poniedziałek czeka nas kontrola w poradni i mam nadzieję, że dowiemy się cóż dolega naszemu dziecku.
Mała obecnie odreagowuje pobyt w szpitalu, choć nie było wielkiej tragedii.Na szczęście nie dostawała nic dożylnie, kłuta była raz, za to we wszystkie możliwe żyłki, a personel naprawdę był pomocny, miły i z dobrym podejściem do maluchów. Warunki wiadomo, jak to zwykle w naszych polskich szpitalach, tragedia. Pokoje pojedyncze dziecko + mama, z łazienką, w której królowała 30-letnia wanna...Tak sobie pomyślałam, że jak wchodzi się do budynku NFZ to witają marmury i inne takie, a jak się wchodzi do szpitala to są odrapane ściany, stare sprzęty, itp. Ktoś chyba nie zachował odpowiednich proporcji przy rozdzielaniu środków...
Biedne maleństwo :( Wcześniaki są podatne na wszelkie wirusy. Ja z moim Franiem byłam juz trzy razy w szpitalu a mały jeszcze 2 latek nie ma. Do tego trzy zapalenia oskrzeli i dwa płuc leczone w domku :( Wydaje mi się, że jednak z miesiąca na miesiąc jest odporniejszy!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u nas też odporność się poprawi. Trochę obawiam się co to będzie jesienią bo starsza siostra Emilki może jej różne cuda z przedszkola przynieść...ale nie ma się co na zapas martwić, narazie ciągle czekamy na wyniki i zastanawiamy się cóż to za wirus...
OdpowiedzUsuń