wtorek, 5 czerwca 2012

Nasza historia

Dziś troszkę o nas, o tym jak to się stało że nasza córeczka jest wcześniakiem i jak to wpłynęło na nasze życie.

Jestem mamą dwóch fantastycznych, pełnych energii i ciekawych pomysłów, dziewczynek.
Starsza córeczka - Julcia, urodziła się ponad 3 lata temu. Moja pierwsza ciąża przebiegała bardzo prawidłowo, bez większych problemów. Julcia urodziła się dokładnie tydzień przed planowanym terminem i swoim przyjściem na świat zrobiła nam wielkanocny prezent. Jest zdrową, wesołą i mądrą dziewczynką. Po jej urodzeniu, na szczęście, nie mieliśmy okazji odwiedzać niezliczonej ilości specjalistów, bo nie było takiej potrzeby. Kiedy Julcia miała rok i osiem miesięcy dowiedzieliśmy się, że będzie miała rodzeństwo. Pierwszy trymestr ciąży upłynął pod znakiem radosnego oczekiwania i zastanawiania się jak to będzie z dwójką urwisów. USG w 12 t.c. wprowadziło w nasze życie wielką niewiadomą. Pan doktor zobaczył na pępowinie jakąś kulę, której nie potrafił jednoznacznie nazwać. Podejrzewał torbiel pępowiny i wysłał do szpitala na dalszą diagnostykę. Trafiłam do Działu Szybkiej Diagnostyki Prenatalnej - dobrze ze w naszym mieście ktoś wpadł na pomysł stworzenia takiego miejsca, gdzie w ciągu kilku godzin lekarze kliniczni badają i diagnozują nietypowe przypadki. Lekarze potwierdzili że narośl na pępowinie mojego dziecka to torbiel sznura pępowinowego. Poinformowali mnie że są dwa rodzaje takich torbieli: prawdziwe i rzekome. Przy tych pierwszych niestety ciąża najczęściej  kończy się przed 20 t.c., a w drugim przypadku monitoruje się ciążę i w odpowiednim momencie decyduje o jej wcześniejszym rozwiązaniu. Doświadczony lekarz dopatrzył się również torbieli splotu naczyniówkowego w główce i stwierdził, że dziecko wykazuje dwa markery do Zespołu Downa, w związku z tym proponuje przeprowadzenie amniopunkcji w celu potwierdzenia bądź wykluczenia jego przypuszczeń. Nigdy nie zapomnę tamtej wizyty i wszystkich uczuć, które mi wtedy towarzyszyły. Niestety większość lekarzy nie potrafi w ludzki sposób przekazywać informacji o ewentualnej chorobie czy zagrożeniach. Decyzja dotycząca amniopunkcji oczywiście należała do nas. W związku z tym wybraliśmy się na konsultacje genetyczną i trafiliśmy na bardzo rzeczową Panią doktor, która wytłumaczyła nam wszystko dokładnie, odpowiedziała na wszystkie nurtujące pytania i pomogła się zdecydować. Po dwóch tygodniach pojechałam do szpitala na amniopunkcję. Miałam nadzieję, że dowiem się czegoś nowego na temat torbieli, bo tak naprawdę nie mogłam znaleźć nic w tym temacie. Niestety zostałam przyjęta tylko na zabieg, a nie na jakieś dodatkowe badania (jak się dowiedziałam). Cała ta sytuacja była bardzo stresująca z wielu powodów. Po pierwsze Julcia została pierwszy raz beze mnie na kilka dni i nie bardzo rozumiała co się dzieje i gdzie jest mama. Druga sprawa to fakt przebywania na oddziale z kobietami, które właśnie straciły dzieci...No i sam zabieg, niby 1% szans na uszkodzenie błon płodowych, ale to mimo wszystko stres. Na wyniki czekaliśmy 3 tygodnie. Były to chyba najdłuższe 3 tygodnie w życiu. Na szczęście otrzymaliśmy pomyślne wyniki, które wykluczyły podejrzewane choroby genetyczne i poinformowały nas że będziemy mieć drugą córeczkę. Zostałam "wciągnięta" pod opiekę poradni prenatalnej na Dyrekcyjnej, gdzie miałam się pojawić na USG połówkowym. W 22 t.c. podczas badania USG Pani doktor zobaczyła drugą torbiel na pępowinie. Pierwsza stopniowo rosła, więc otrzymałam termin do Działu Szybkiej Diagnostyki Prenatalnej, aby po dwóch tygodniach sprawdzić wielkość torbieli i przepływy krwi w obrębie pępowiny. Od tamtej pory kontrolne USG było przeprowadzane raz w tygodniu i za każdym razem przed badaniem dopadał mnie stres i pytanie: czy nadal jest wszystko w porządku? W 30 t.c. została zauważona jeszcze trzecia torbiel na pępowinie. Dwie pozostałe minimalnie rosły, ale nie było zagrożenia ograniczenia przepływów krwi. Tydzień później, podczas badania USG w poradni prenatalnej u Małej doszło podejrzenie hypotrofii. Jej wymiary odbiegały od normy, jak na dany tydzień ciąży. W związku z tym dostałam skierowanie do szpitala na obserwację. Pan doktor poinformował mnie, że mój pobyt w szpitalu może potrwać aż do porodu. Nie miałam przygotowanych rzeczy dla Malutkiej. Nie miałam spakowanej torby do szpitala. Nie byłam gotowa na taką sytuację. Przez cały czas miałam świadomość że moja ciąża zakończy się raczej wcześniej niż później, ale że już...Stoczyłam walkę na izbie przyjęć żeby wytargować półtora dnia w domu. Wróciliśmy do domu i zaczęłam szaleńcze przygotowania: pranie, prasowanie, pakowanie, układanie i oczywiście orgaznizację opieki dla Julci. W głębi liczyłam na to, że obserwacja skończy się po tygodniu i wrócę do domku. Czas w szpitalu okropnie się dłużył. Hypotrofia została wykluczona i po tygodniu byłam spakowana i gotowa do powrotu do domu. Ostatnie badanie wykazało, że moja szyjka zaczęła się skracać i zagraża mi poród przedwczesny, w związku z tym wracam do łóżka i zaczynam przygodę z fenoterolem. Trzęsłam się jak galareta i czułam tragicznie, niestety dopadły mnie skutki uboczne kuracji fenoterolem. Tętno obie miałyśmy bardzo podwyższone. Mnie po jednym dniu trochę przyhamowało, ale Mała nadal miała szalone. Dostałam dwie dawki sterydów w celu przyspieszenia rozwoju płuc u dziecka, tak na wszelki wypadek. Następnego dnia było Boże Ciało,  z racji święta był tylko lekarz dyżurujący, któremu nie podobała się znacznie przyspieszona akcja serca Malutkiej. Miałam tego dnia mnóstwo badań i wizję wylądowania na sali operacyjnej, ponieważ USG wykazało znaczne powiększenie się jednej z torbieli w stosunku do badania sprzed dwóch dni. Pod wieczór jednak tętno troszkę spadło i zapadła decyzja przeczekania nocy i poczekania na lekarzy znających przypadek. To była najbardziej stresująca noc. Myślałam ciągle o tym, czy z Malutką wszystko nadal w porządku i czekałam na poranny obchód. Rano przeczuwając koniec mojej ciąży zaczęłam się pakować, aby zabić czas,, który ślimaczył się okrutnie. Zaraz po obchodzie przyszedł lekarz, który miał do czynienia z takimi przypadkami, jak mój i dokładnie wytłumaczył mi co się dzieje i jakie to może przynieść konsekwencje. Zgodziłam się z decyzją o jak najszybszym cięciu cesarskim i po około 20 minutach byłam już na bloku porodowym. Przygotowanie do operacji wydawało mi się trwać wiecznie. Papierologia zdawała się nie mieć końca, a z głowy nie chciało zniknąć pytanie czy Malutka będzie miała miejsce na oddziale piętro wyżej czy trzeba ją będzie przewieźć do innego szpitala. Poprosiłam lekarza odpowiedzialnego za moją salę, żeby sie dowiedział, jak z miejscami na intensywnej terapii noworodka. Na szczęście Pan doktor użył swoich czarodziejskich mocy i poprosił żeby Mała została pomimo braku wolnych miejsc.
24 czerwca 2011 o 10.41, po 33 tygodniach spędzonych w brzuchu mamy, na świecie pojawiła się Emilka. Ważyła 1950g , mierzyła 44 cm i od razu dawała o sobie znać tak głośno, że aż tatuś na korytarzu słyszał. Jej płuca nie zdołały się w pełni rozwinąć, dlatego nie radziła sobie z samodzielnym oddychaniem. Podłączono ją pod system wspomagania oddechu nCPAP. Przebadano na wszystkie możliwe sposoby  i podano tonę leków. Pierwszy raz zobaczyłam ją po 11 godzinach od porodu i od razu pokochałam tego małego Okruszka. Tak oto na świecie pojawił się nasz wcześniaczek i zaczął się nowy rozdział naszego życia...

10 komentarzy:

  1. Ojej, az mi lzy pojawily sie w oczach :)
    Gdy przypomne sobie moj porod - w terminie i wszystko bylo ok, ale byl to pierwszy moj porod wiec stres, bol, strach przed tym wszystkim co tak zupelnie nowe - niezwykle emocje. Wyobrazam wiec sobie jakie uczucia mialas przy przedwczesnym porodzie, niepewnosci zdrowia i opieki lekarskiej.
    Podziwiam i pozdrawiam, zycze Wam wszystkiego dobrego, duzo, duzo zdrowia!
    Gosia (tez mama Emilki :) )

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy bardzo :-)
    Poród przedwczesny to rzeczywiście coś zupełnie innego. Dla mnie chyba najgorszy był czas na sali pooperacyjnej, kiedy nie mogłam wstać po znieczuleniu, a zupełnie nie wiedziałam co się dzieje z moją Kruszynką.
    Po roku inaczej się na to patrzy, ale wtedy strachu było mnóstwo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam ! Ja dzisiaj dowiedziałam się że mam torbiel na pępowinie Sama nie wiem co o tym myślec to dopiero 9 tydzień .Przerażona Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  4. Umiem sobie wyobrazić jak się czujesz...wielki znak zapytania, bo pewnie lekarz nie wiele był w stanie w tym temacie powiedzieć. Jak potrzebujesz jakiś informacji, masz pytania to pisz, chętnie pomogę doświadczeniem.Trzymaj się dzielnie i przede wszystkim myśl pozytywnie, bo w końcu nie może być inaczej jak tylko dobrze. A jak widać po naszej historii mimo wszystko może być dobrze!Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesc czytam Wasza historię i ogarnia mnie strach. Dzis wkroczylam w 13 tydzien ciazy, dzieciątko rozwija się prawidłowo ale lekarz zobaczyl na usg torbiel na pepowinie. Mam skierownie do poradni specjalistycznej i jutro idę na dalsze badania. Powiedz mi czy Tobie udzielano jakiś konkretnych informacji? Z czego wzieły sie te torbiele, czym grozą jakie moga byc skutki ich istnienia? Dziekuje za wszelkie informacje

    OdpowiedzUsuń
  6. Konkretnego pochodzenia torbieli nie znam do dziś. A jeśli chodzi o informowanie mnie to nie narzekam, cho jestem z tych co dużo pytają. Pytaj o wszystko co Cie interesuje, niepokoi i mam nadzieję, że trafisz na lekarzy którzy wszystkie te wątpliwości rozwieją. Nastaw się pozytywnie! Ja dzięki temu ma dziś kochaną bardzo energiczną dwulatkę, która śpi w pokoju obok:-)Nie wiem skąd jesteś ale polecam klinikę na Borowskiej we Wrocławiu i Dział Szybkiej Diagnostyki Płodu oni tam spotkali się z takimi historiami. Ważne żeby móc porozmawiać z lekarzem, który prowadził takie ciąże i będzie wiedział co jak i kiedy. Daj znać jak sytuacja, 3mam mocno kciuki i wierze że się uda!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziekuje za szybka odpowiedz. Jestem juz po badaniu. Pani doktor uspokoila mnie. Jest torbiel ale udzielila mi wyczerpujacych inforamcji. W najlepszym wypadku sie ona wchlonie w najgorszym dzieciątko będzie musialo przyjsc na swiat przez cc i miec operacje zapykajaca przepukline pepkowa. Torbiel nie przeszkadza maluszkowi w niczym jest dotleniony, najedzony, serduszko zdrowe, nerki, zoladek, pecherz, mozg, NT sa idealne. Musze kontrolowac sie co miesiac czy torbiel nie rosnie ale jestem dobrej mysli i wiem ze napewno nic nie bedzie z moim kochanym skarbem. Nastepne badania koniec lipca napewno sie odezwe co i jak :) dziekuje Ci za wsparcie

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam. Widzę, że od niektórych opisanych przypadków minęło już kilka lat.. Ja dziś dowiedziałam się o torbieli na pępowinie. Jestem w 9tc i troszkę się denerwuję. Nie dostałam skierowania do żadnej specjalistycznej kliniki i nie wiem czy jest to związane z kompetencją lekarza czy po prostu nie ma takiej potrzeby z uwagi na postępy w medycynie i sprzęcie.. Będę bardzo wdzięczna za jakiekolwiek informacje. Czy to faktycznie może wiązać się w wadą płodu. Istnieje duże zagrożenie ciąży? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, powiedz proszę jak wyglądała Wasza historia? U nas również jest torbiel na pępowinie, dowiedziałam sie w 9 tyg

      Usuń
  9. 29 yr old Programmer III Arthur McCrisken, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like Pericles on 31st Street and Driving. Took a trip to Primeval Beech Forests of the Carpathians and drives a Safari. kliknij tutaj teraz

    OdpowiedzUsuń